środa, 20 listopada 2013

Długoszyje panie z górskiego plemienia, szkoła małp i buddyjskie świątynie ...

Jesteśmy w Chiang Mai - stolicy północnej Tajlandii i choć to duże miasto, po Bangkoku wydaje się malutkie. Jest chłodniej, mniej tu aut i ludzi, za to sporo ciekawych miejsc do zobaczenia.

Dotarliśmy tu z Koh Chang w 12 godzin, najpierw jadąc zapchanym busem do Bangkoku, taxi na lotnisko i godzinka samolotem. Zuzka w busie tak się do mnie przykleiła, że odlepiłam ją dopiero po 3 godzinach, widocznie dobrze jej się spało:) Chiang Mai powitało nas podobnie jak Koh Chang deszczem, a właściwie ulewą. Całe szczęście dziś nie było śladu po niej śladu.

Dzień był pełen atrakcji - rano pojechaliśmy do wioski plemienia, w którym atrakcyjność pań mierzy się ilością założonych na szyję obręczy. Wioska jest nieco skomercjalizowana, ale i tak było ciekawie. Można było zaglądnąć do ich chatek, poobserwować ich w trakcie pracy np. plecenia szali, wyszywania ludowych wzorów, no i oczywiście zobaczyć panie z długimi szyjami. Trochę kiepski i niewygodny to pomysł jak dla mnie przedłużać sobie szyję, no ale z tradycją się nie dyskutuje.
W wiosce można było kupić tamtejsze wyroby, stragany tak nas z Basią wciągnęły, że Wojtek musiał nas siłą wyciągać... kiedy On w końcu da mi się nasycić zakupami...

Po wiosce pojechaliśmy do szkółki małpek mając nadzieję, że trafimy w miejsce gdzie małpy chodzą wolno i można się z nimi pobawić. Takie rzeczy to tylko w National Geographic, weszliśmy wprost na pokaz, podczas którego małpa trzymana na smyczy jeździła na rowerze, grała w koszykówkę i tańczyła. Momentami było to zabawne jednak przeważało w nas uczucie współczucia dla tych wykorzystywanych i więzionych zwierząt. Reszta małp było przywiązanych krótkim łańcuchem do drzew, o wiele lepiej mają w zoo. Pani zaręczała, że wypuszczają je po 17 i one wracają same, ale nie jestem taka pewna.

Po małpach wróciliśmy do miasta i zwiedzaliśmy świątynie. Zuzia na widok Buddy, krzyknęła " Oo pan ", a potem usiadła na przeciw niego po turecku. Wie dziewczyna jak się zachować:) Potem zjedliśmy pyszny obiadek za 3 zł sztuka. To mi się w Chiang Mai też podoba - w końcu jest tanio. Za hotel płacimy 25 zł/os ze śniadaniem:)

Wieczorem Wojtek z Basią wybrali się na walkę, chcą zobaczyć prawdziwy taj-boxing. Ja pilnuje Zuzki. Jutro jedziemy do słoni, Zuza z tatem w roli obserwatorów, a ja z Basią mamy nadzieję na przejażdżkę.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz