czwartek, 12 grudnia 2013

15000 km za nami - o trudach podróży

Właśnie po 6 godzinach podróży dojechaliśmy do Singapuru. Między wyspą Pangkor a Singapurem przejechaliśmy jeszcze przez Kuala Lumpur i odwiedziliśmy wpisane na listę dziedzictwa UNESCO miasto Malaka. O tym jednak pewnie w innym wpisie. Jako, że jestem w nastroju zmęczonego podróżnika to podzielę się bieżącymi emocjami.

Minął dzisiaj miesiąc od kiedy opuściliśmy Polskę. Zrobiliśmy w sumie 15477 km. A po samej Azji jeżeli dobrze zliczyłem 4777 km. W te 30 dni spaliśmy w 12 miejscach i przemieszczaliśmy się między nimi 37 środkami transportu. Biorąc pod uwagę, że mamy ze sobą 2 duże plecaki, 1 mały, torbę, wózek i zawsze 1 osoba musi trzymać Zuzię to każda podróż, przesiadka jest, że tak powiem męcząca i kłopotliwa. Przykład wyjście z promu. Ewa bierze Zuzię i wysiada. Wojtek wielbłądzik rąk mu brakuje żeby się wytoczyć:) czasem ktoś pomoże, czasem nie. Czasem też niespodzianki:) Dzisiaj np. na przejściu granicznym z Malezji do Singapuru Zuzia zrobiła kupę. Dodatkowo czekał na nas autobus, który obawialiśmy, że nie poczeka za długo jak nie zdążymy więc mieliśmy małą spinkę. W szczególności, że nas trochę na przejściu trzymali:) No i każde nowe miasto, a było ich już ponad 10, to poszukiwanie noclegu. Planowanie następnego dnia, zakupy logistyczne (np. pieluchy Zuzia, jedzenie na podróż Zuzia etc.) A więc podróżowanie bywa ekscytujące, ale jest też męczące. Są momenty, kiedy bardzo marzy się nam nasze mieszkanko, własne łóżko i nasza łazienka:) Dzisiaj w Singapurze mały pokoik bez okien:) Standard:) Ale czeka nas odpoczynek 4 kolejne noce w 1 miejscu:)! 


Jutro idziemy do Universal Studios, gdzie Zuzia odwiedzi Elma z ulicy Sezamkowej.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz