Tak śpiewaliśmy z Grochem na Bantayanie i nie tylko tam. Chyba każdy z nas zna słowa tej kultowej piosenki.
Nasza podróż po Azji dobiega powoli końca. Siedzimy na lotnisku w Amsterdamie i czekamy na wylot do Polski. Nadchodzi czas na
małe podsumowania:
- -odwiedziliśmy 5 państw: Tajlandia, Birma, Malezja, Singapur Filipiny,
- nasza podróż trwała 64 dni,
- w tym czasie pokonaliśmy ponad 40 tysięcy kilometrów,
- lecieliśmy 12 razy samolotem,
- w autokarach, busach, trycyklach, motorach, pociągach spędziliśmy 106 godzin,
- lubiliśmy się również przemieszczać drogą morską gdzie płynęliśmy 28 lodziami spędzając na morzu ponad 60 godzin,
- pod wodą nurkując spędziliśmy ponad 10 godzin,
- spaliśmy w 26 różnych miejscach miejscach.
Tak było intensywnie:)!!! Ale też dzięki temu przeżyliśmy
bardzo dużo pięknych chwil, które zapamiętamy do końca naszego życia. Jakie
chwile, obrazy, zdarzenia utkwiły nam najbardziej w pamięci, z czego się
nadal śmiejemy i co nam się najbardziej podobało? Trochę się tego zebrało, a to
tylko namiastka...:)
2) Tajski masaż na Koh Chang. Oboje go wspominamy –
każdy inaczejJ
Ewa – cudowny relaksik, coś o czym marzyłam
od dawna – plaża, wiaterek i złote ręce masarzystki.
Wojtek - Pamiętam tylko jak budzi mnie pani
masażystka i mówi finished. Obok mnie kolega polak, z którym wypiłem sporo rumu
chrapie w najlepsze. Lekcja życia: nie ma sensu chodzić na masaż po grubej
imprezce.
4) Dzień spędzony w campie ze słoniami w dżungli
koło Chiang Mai. Słoń na oklep to zupełnie inna bajka niż w siodle, zwłaszcza
gdy idzie się stromo pod górę. Na koniec dnia kąpiel wraz ze słoniami w zimnej
wodzie górskiego potoku.
5) Picie herbaty w miasteczku chińskim na północy
Tajlandii. Herbatka prosto z plantacji herbaty naszego gospodarza. Po
ponad 2 godzinnej podróży na pace ciężarówki po krętych i stromych zboczach
obserwując przepiękne widoki. Wtedy po raz pierwszy ujawniła się choroba
lokomocyjna Ewy:) Dla Zuzi to była czysta frajda: brum brum i bam bam:)
6) Podróż Wojtka z Basią do Birmy. Stresik jak
zabrali nam paszporty i zgubiliśmy się na kilkadziesiąt minut na przejściu
granicznym. Jak cudownie było się odnaleść i spokojnie wrócić do Tajlandii:)
7) Odprawienie modlitwy i tradycyjnego rytuału w
świątyni w Birmie, gdzie tłumaczyły nam co robić młode birmianki. Zapalanie
kadzidełek, płukanie wody x razy, bicie w gongi ustawiania się do odpowiedniej
strony świata zgodnie z dniem narodzin. Pamiętam swoje życzenie:) Ciekawe
czy się spełni.
9) Wycieczka do White Temple koło Chiang Rai.
Najpiękniejsza świątynia jaką w życiu widzieliśmy Jak pałac królowej śniegu.
Jednocześnie najdziwniejsza. Koniecznie musicie zobaczyć malowidła w środku i
rzeźby na zewnątrz. Obok mnichów był tam Michael Jackson, Superman, Batman i
wiele innnych postaci w niecodziennych rolach.
11) Ping Pong
show na Phuket. Żyletki i szpilki wydawały się hardcorowe, ale żywy
kanarek...?:)
1 12) Pierwsza
noc na Koh Phi Phi. Czy tutaj ludzie chodzą spać...:)??? Najpierw idą na
imprezę i jest głośno, potem imprezują i jest głośno, a potem wracają
z imprezy i jest głośno, a potem jest już rano i trzeba wstawać. Lekcja
życia: nie zawsze warto odwiedzać miejsca polecane przez przewodniki.
13) Koh Lipe
– 4 dniowa choroba Zuzi kiedy nie chciała jeść i pić. Największe nasze momenty
zwątpienia. Czy warto było wogóle jechać... Po co nam to wszystko? Ale jaka
radość była jak Zuzia wyzdrowiała. Spora lekcja dla nas jako rodziców. No i
była wtedy pierwsza miłość Zuzi do gitarzysty i piosenkarza w naszej ulubionej
knajpce.
14) Podróż
motorówką z Koh Lipe do Langkawi w Malezji. Skoki na falach, stany
nieważkości, woda lejąca się strugami i Zuzia, która sobie w najlepsze zasnęła
przykryta cała ręcznikiem:)
15) Klimatyczne Chinatown i Little India w
Georgetown, obiadek jedzony palcami w hinduskiej restauracji, najpiękniejesze
architektonicznie miasto jakie widzieliśmy podczas podróży.
16) Spacer
z Zuzią i Ewą na Pangkor poza miasteczko asfaltową uliczką w kierunku
dżungli. Szliśmy dosłownie samym środeczkiem jezdni, bo nasza wyobraźnia
tworzyła najróżniejsze dzikie zwierzęta czające się tuż za krzakiem:)
Największe skupisko małp jakie widziałem do tej pory, latające tukany, wielkie
stonogi. W Malezji dżungla jest dużo bardziej dżunglowata niż w Tajlandii:)
17) Śniadanko
w ChinaTown w Melace. Rosołek, pierożki, kawka i wschodzące słońce nad miastem.
No i te klimatyczne sklepiki z chińską porcelaną...
18) Najbardziej ekskluzywna podróż autokarem do
Singapuru – masujące fotele o szerokości metra. Zuzki kupa na przejściu
granicznym przez którenie można przewozić gumy do rzucia, a my obok pani celnik
pieluchę zmieniamy. No i stres czy autokar o nas pamięta i zaczeka??
19) Singapur zagubieni w centrach handlowych. Jak
stąd wyjść i dostać się w jakieś spokojne miejsce...???
20) Spacer po
ogrodzie botanicznym w Singapurze i wielki jaszczur koło naszej nogi, po tym
jak jaraliśmy się żółwiami pływającymi w jeziorku. Podziwiać czy uciekać:)
Pierwsza myśl.
21) Pierwsze
spotkanie Zuzi z bohaterami ulicy sezamkowej w Universal Studios. Miała
być miłość od pierwszego wejżenia, a był wielki płacz:) Lekcja życia: Nie
zawsze rodzice wiedzą co najbardziej się będzie podobało ich dzieciom:)
22) Pierwsza
podróż po Cebu City w nocy w poszukiwaniu przejściówki do prądu. Miejska
dżungla. Po powrocie do schronienia naszego pokoju hotelowego. Musiałem się
wrócić do miasta bo zapomniałem kupić wody dla Zuzi. Nie lubię dużych
azjatyckich miast na trzeźwo w nocy.
23) Pierwsze
wrażenia pobytu na Pamilacan. Jedyni biali turyści na całej wyspie, no i po raz
pierwszy brak bieżącej wody i prądu. Pierwsza kolacja przy lampie naftowej.
Pierwsza wizyta we wiosce. Bez wątpienia
najlepsze miejsce podczas podróży!!
24) Snoorklowanie na najpiękniejszej rafie koralowej
jaką widzieliśmy na Pamilacan i 2 źółwie, które za każdym razem na nas czekały
odpoczywając na morskiej podwodnej trawce.
25) Wizyta na
Christmas party w podstawówce córki Mary MaryGrace. My jako specjalni goście.
Wspólna uczta, dzielenie się słodyczami, tańce i przedstawienia.
26) Naleśniki
od Tiny codziennie na śniadanie z przepysznym dżemem ze starego mleka
kokosowego i potem kawka:)
27) 4 nad
ranem – Ewy urodziny. Pobudka przez mieszkańców wioski śpiewających i grających
na gitarze. Wojtek nie mógł spać całą noc i budził się co pół godziny
nasłuchując czy to już:) Mina Ewy gdy wstała - niezapomnaina
28) Wieczorna
imprezka. Tańce i śpiewy w podgrupkach. Po 5 butelce rumu lokalsi wyciągnęli
przekąski. Zasmażony squid i płetwa whale sharka. Przez kolejne 3 dni mi się to
odbijało na samą myśl.
29) Powitanie
po latach. Tak jak mówiliśmy po 3 latach wróciliśmy do Grocha na Bantayan.
30) Wypożyczyliśmy najbardziej pechowy motor na
wyspie. W ciągu 2 dni złapaliśmy 3 razy gumę i wracaliśmy pod escortą trycykla
w nocy, bo padły nam światła, a wyspa bez elektryczności. Z resztą przygód
na motorze było więcej. Wracaliśmy też w ulewie opatuleni w pelerynki
przeciwdeszczowe, Zuzia zawinięta w worki od śmieci. Standardowo zasnęła jadąc
z nami w 3ke na 1 motorku:)
31) Niebo nad
domkiem Grocha i tysiące gwiazd na niebie!!! Nigdy czegoś podobnego nie
widzieliśmy.
32) Kabanosy
Kręgla, które przywiózł z Polski i nieopatrznie włożył do lodówki w domu
pełnym polakówJ Ich
smak zrobił furorę! Groch wąhał najpierw przez 5 min po czym ze smakiem zjadł.
33) Sylwester. Męskie podróże na motorach pomiędzy
Santa Fe a Bantayan City. Piotrek zrobił tą trasę 4 razy. Po 1 w nocy cała
wioska Maricaban się bawi w ogródku u Grocha. Mistrz ceremonii Marcin
zabawiający wszystkich:)
34) Kolacja
na Vipie. Marcin kupił od rybaka Parrot Fisha. Poszliśmy spać na głoda:) Lekcja
życia: nie jeść kolorowych rybek, które mozna spotkać na rafie koralowej.
35) Wizyta
szamana – Ewa miała wieczorem a ja miałem mieć o 5 rano. Tak żeby zdąrzyć przed
wyjazdem. Pamiętam tą noc. Budziłem się co pół godziny i miałem dziwne sny,
które wydawały mi się nad wyraz rzeczywiste.
36) Oslob –
standardowa nerwówka w wodzie przed zobaczeniem rekina wielorybiego. W 1 ręce
aparat, w drugiej kamizelka ratunkowa, której zapomniałem zostawić na łodzi i
jak tu zanurkować:) Ewa w szoku – ledwo weszła i głowę zanurzyła a tu wielgaśny
rekin – robić fotkę czy uciekać?
37) Kąpiel w
wodospadzie koło Oslob i widok z dołu jak spada woda z 70 metrów.
Jeden z najpiękniejszych widoków w życiu.
38) Impreza w
Cebu City z Kręglem. Zamiast 1000 peso, banknot 100 peso w kieszeni czyli
7 zł. Co to znaczy być traktowanym na Vipie:)? Wywrotka przed klubem i 10
filipów pomaga wstać. What happened Sir, are you ok? Kręgiel i filipińczyk
z parasolką idą do bankomatu. 3 osoby otwierają drzwi do toalety w klubie.
Nie wiem czy celebryci w Polsce sa tak traktowani jak biali na baletach na Filipinach:)
No i na koniec taksówką do hotelu za 4 zł.
39) Podróż
z Puerto Princessa do El Nido na Palawanie. Według Marcina ostatnie 50 km
to miała być autostráda:) A był wertep na wertepie, wytrzęsło nam tyłki za
wszystkie czasy:)
40) Zamiast budzika na Filipinach funkcjonują koguty. Pierwsze pianie 2 w nocy - rybacy na łódki, potem 4, 5 i 6 rano:) Jak kto zamawiał:) Jak my teraz będziemy wstawać?
41) Czasem oszczędny 2 razy traci. Wylot z Puerto Princessa idealnie finansowo zaplanowane wydanie reszty pieniędzy na Filipinach. Kolacja 100 peso, śniadanie 100 peso, trycykl 40 peso i nic nie zostaje w kieszeni:) A na lotnisku okazało się, że miesiące mi się pomyliły w rezerwacji, terminal fee, dodatkowa opłata Zuzia i pękło kolejne 9000 peso...
Jak teraz piszemy te punkty i rozmawiamy z Ewą
przypominają nam się kolejne i kolejne przygody. Duża część z nich zostanie
pewnie w naszych głowach lub usłyszycie je spontanicznie na jakiejś wspólnej
imprezce kiedy nagle nam sie zbierze na wspominki. Podróż ta była dla nas
bardzo ważna i była spełnieniem naszego marzenia. Kiedyś powiedzieliśmy sobie,
że 1 rzeczy jakiej byśmy w życiu żałowali to jak nie pojechalibyśmy pomieszkać
gdzieś daleko w tropikach w całkowicie innym świecie, spędzając czas całkowicie
inaczej niż robimy to na codzień w Polsce. Być oderwanymi od wyścigu, w którym
tak bardzo się liczy czas, zadania. Oderwani od stresu, trosk, myśleniu u
przyszłości. Pożyć chwilą, pobyć z ludźmi, którzy mają tak niewiele, a
potrafią być na prawdę szczęśliwi. Podróż ta nas bardzo wiele nauczyła.
Pokazała też, że i tutaj życie nie jest wyłącznie bajką, że podróżowanie nie
jest wyłącznie przepiękną przygodą, a wiąże się z licznymi
niedogodnościami i troskami. Już wiemy, że wyłączne życie na tropikalnej wyspie
przez całe życie to nie jest dla nas. My kochamy Polskę i bardzo za nią
tęskniliśmy. Kochamy również podróże i chcemy żeby stanowiły nadal bardzo ważną
część naszego życia. Równowaga to jest to co teraz mi przychodzi na myśl i
cieszenie się tym co mamy, bo wszystko jest w życiu wspaniałym doświadczeniem.
Nawet nie wiecie jak tęskniliśmy za zimą, śniegiem, kanapką świeżego chleba,
pójściem do pracy, hehe. W naszej głowie już powstają pomysły na następne
podróże. Może z Piotrkiem polecimy do Papui Nowej Gwinei i na Fidżi? Może
polecimy na Sri Lankę i Malediwy ponurkować lub na Galapagos? Może nurkowanie z wielorybami na Tongo? A może całkiem
inaczej spędzimy 2 tygodnie na wielkim turystycznym statku zwiedzając Amerykę
Południową i bawiąc się w portach Brazylii i Argentyny. To wszystko dopiero
plany, ale gdyby nie one nie spędzilibyśmy tak wspaniałych chwil w Azji. W
życiu cudowne jest to, że daje nam ono tak wiele możliwości doświadczania i
smakowania jego uroków. Tak wiele rzeczy wydaje nam się niemożliwych i trudnych
do zrealizowania. A wystarczy tylko uwierzyć i być konsekwentym w działaniu.
Czy podróżowanie z 2 letnim dzieckiem jest możliwe? Jak najbardziej i mam wrażenie, że to nam
rodzicom bardziej przeszkadzały niekiedy trudy podróży.
No to już chyba koniec... tej przygody i czas zacząć
następną...:) Do napisania
Ewa, Zuzia, Wojtek
Pięknie :) dzięki za podzielanie się lekcjami życia.
OdpowiedzUsuń