Minął rok od czasu jak wróciliśmy z Filipin. Tęsknota
za podróżami już była tak duża, że postanowiliśmy powrócić do tego co tak kochamy.
Wziąć plecaki, przewodnik Lonely Planet i ruszyć w nieznane mając zarezerwowane
jedynie bilety lotnicze. Po tym jak 4 razy lecieliśmy do Azji stwierdziliśmy,
że warto obrać nieco inny kierunek – padło na Kubę. Ta wyspa marzyła się nam już od lat, od momentu kiedy zafascynowaliśmy się kubańską salsą,
którą tańczyliśmy namiętnie 4 lata, po czym zniknęła na ponad 5 lat
z naszego życia. Teraz miała powrócić. Tym razem ze zdwojoną siłą w swoim
samym sercu....
Droga z Havana Vieja do Havana Centro |
....wróciliśmy wczoraj o po 12 w nocy po blisko 23 godzinach
podróży z przesiadką w Rosji. Na Kubie jest bardzo utrudniony dostęp do
internetu przez co nie pisaliśmy nic na bieżąco. Z całej podróży zrobimy
zatem 2 nieco dłuższe wpisy. Jeden napiszę ja, a drugi Ewa. Moje wrażenia w
kilku punktach podsumowania:
1 1) Kuba zmienia się bardzo szybko, dzisiaj
jest inna niż 5 lat temu i za 5 lat z pewnością też się zmieni. Jeżeli
chcecie zobaczyć jeszcze tą starą Kubę to śpieszcie się z wyjazdem. Może
sami kubańczycy nie wierzą w możliwość zmian, ale w swoich opowieściach sami je
potwierdzają. Przykładowo w Trinidadzie jeszcze 5 lat temu było ponoć 5
restauracji, teraz jest ich ponad 50. W Viniales 5 lat temu było koło 20 tzw.
casa de particulares (dom kubańczyków, w którym turyści mogą się zatrzymać) – dzisiaj jest
ich około 100. Osobiście nie wierzę w dramatyczną zmianę Kuby po tym jak np.
amerykanie dostaną pozwolenie na podróżowanie tam. Z tego co rozmawialiśmy
z ludźmi to marzą oni o większej wolności, większej ilości cudoziemców,
ale tych z Włoch, Hiszpanii, Kanady, amerykanów się boją.
Ewa mierzy się na cygaro z kubańczykiem z Hawany |
Z widokiem na kubański Capitol |
2 2) Jadąc na Kubę koniecznie warto mówić po
hiszpańsku. My przeszliśmy bardzo intensywny kurs przede wszystkim w samej
podróży. Wykorzystywałem każdy moment przemieszczania się żeby studiować
słownik i rozmówki. Mieszkając w casa de particulares, czyli w domach
kubańczyków, można porozumiewać się zasadniczo tylko po hiszpańsku. Nie mówią
oni, praktycznie wogóle po angielsku.
3 3) Kubańczycy to w większości bardzo otwarci i
przyjaźni ludzie. Mieliśmy okazję poznać ich stosunkowo wielu, mieszkaliśmy u 8
różnych rodzin.
Kogo najmilej wspominamy?
-
Ingrid i Amandę z Hawany, u których spaliśmy dwie pierwsze noce i
ostatnią. Jak tam trafiliśmy? Na lotnisku w Hawanie wzięliśmy
taksówkę do dzielnicy Havana Vieja. Taksówkarz jak się dowiedział, że nie mamy
noclegu od razu zaproponował noc u swojej siostry. Miała ona 6 letnią córkę,
z którą Zuzia uwielbiała się bawić. Fajnie było obserwować jak mimo
całkowitej bariery językowej umieją się świetnie zrozumieć:) (Nasza Zuzia po
hiszpańsku umie powiedzieć 4 słowa:)
Zuzia i jej najlepsza kubańska koleżanka Amanda |
-
Blanquita i Antonio w Viniales – namiar na nich
dostaliśmy od Ingrid i czekała ona na nas na dworcu autobusowym
z karteczką jak na zdjęciu:) Przepysznie gotowała. Zauważyliśmy pewną
prawidłowość, że im starsza gospodyni to tym pyszniejsze jedzenie. Królową
gotowania okazała się jednak Margarita w Trinidadzie. Podróżując po Kubie jedni
ludzi polecają Cię drugim i tak przemieszcza się od rodziny do rodziny. Jak
ktoś ma zajęte, to zaraz podejdzie do kogoś znajomego i znajdzie się miejsce.
Za nocleg płaciliśmy wszędzie 25 CUC (jest to około 23 EUR).
Blanquita czeka na nas na dworcu w Viniales |
-
Lilly w Ciemfuegos – najbardziej wypasiona casa.
Mężem Lily był lekarz i widać, że powodziło się im nieco lepiej, zaskoczyło nas, że mąż Lilly miał zdjęcie na którym ściska rękę Jana Pawła II - musiał być niezłą personą… Mieli dom z pięknym patio, na którym jedliśmy i odpoczywaliśmy. Lilly bardzo o nas dbała i uśmiech nie schodził z jej twarzy. Wokół domu rosły pięknie wypielęgnowane rośliny m.in. wielka gwiazda betlejemska:)
-
Alfredo i Margarita w Trinidadzie – stare
małżeństwo. Mieszkaliśmy u nich najdłużej. Margarita robiła niesamowite zupy,
sosy i chyba najlepsze krewetki jakie w życiu jadłem. Czuliśmy się u nich tak
jakby troszczyli się o nas jak o własne dzieci. Antonio to był kubański dziadek
Zuzi. Codziennie rano śpiewał Zuzi i jej misiowi kołysanki.
Mamy do wszystkich adresy, jeżeli ktoś z was chciałby
sie do nich wybrać to piszcie do nas.
4 4) Kuba w porównaniu z podróżowaniem po Azji
jest dość droga i trudniej się po niej podróżuje. Oto kilka faktów:
-
mała woda kosztuje 4 złote,
-
podwiezienie taksówką kilka kilometrów to około
40 zł,
-
obiad dla 1 osoby to około 30-40 zł. Wyjątkiem
są knajpki na uboczu, skierowane do miejscowych, gdzie ceny podane są w walucie dla kubańczyków. Na Kubie są 2 waluty.
CUC (dla turystów) i CUP (dla miejscowych) ich stosunek to 1:25. 1 CUC to około 1 EUR.
-
podróżować najłatwiej jest samochodami
z kubańczykami. Oczywiście najłatwiej jak jest się w większą ilość osob to
koszty się wtedy lepiej rozkładają. Po wyspie jeżdżą specjalne autobusy Viazul,
którymi mogą jeździć obcokrajowcy. Kubańskimi nie można. No ale:
o
jak chce się jechać tego samego dnia autosusem
to nie wiadomo czy będą bilety – trzeba czekać aż się zapełni autobus
z rezerwacji z innych dni i jak coś zostanie to można wsiąść. Tak do
ostatniej chwili nie wiedzieliśmy czy uda nam się wyjechac z Hawany do
Viniales (jeżdżą 2 autobusy dziennie)
o
nauczeni doświadczeniem z Hawany w
Ciemfuegos do Trinidadu postanowiliśmy zarezerwować bilet dzień wczesniej.
Czekałem przy okienku ponad godzinę, po czym urzędas sprzedawca powiedział, że
mam czekać dalej i nie wie ile jeszcze. No to straciłem cierpliwość i
pojechaliśmy taksówką. Jak się później okazało ten autobus w ogóle nie przyjechał, a Ci którym udało się kupić bilet po 5 godzinnym oczekiwaniu musieli skorzystać z taxi...
Zuzia i jej fura w Cienfuegos |
-
Chcieliśmy w Trinidadzie przejechać się starą
koleją po dolinie Valley de los Ingenios. Antonio codziennie rano dzwonił na
kolej i codziennie mu mówili, że już jutro będzie jechała. Po 4 dniach czekania
zrezygnowalismy i pojechaliśmy na własną rękę taksówką. A taksówki na Kubie to
przygoda sama w sobie. W większości do wyboru są stare amerykańskie samochody
z lat 50tych, rosyjskie moskwicze lub polskie maluchy:)
Jeżeli nie masz gdzie przyparkować lub naprawić samochodu, to zawsze możesz to zrobić u siebie w salonie |
5 5) Kuba to najbardziej muzykalny naród jaki
poznaliśmy. Kochaliśmy salsę kubańską, ale teraz kochamy ją jeszcze bardziej.
Muzyka na żywo jest dosłownie wszędzie. Każdy ma chyba w rodzinie jakiegoś
muzyka. Bez względu na to czy jedzie się taksówką, płynie na nurkowanie, je
obiad, spaceruje po mieście czy urzędzie to wszędzie słychać muzykę. Podróżując
z dzieckiem trzeba jednak pamiętać, że na wiele koncertów nie można
z nimi wchodzić. Miasto, które nam się najbardziej podobało pod względem
muzyki i tańca to Trinidad. A w samym Trinidadzie – Casa de la Musica oraz
Cancanchara. Kilka punktów na mojej bucket list mozna odhaczyć – tańczyłem i
imprezowałem z prawdziwymi kubańczykami.
Najmilej wspominamy Ernesto i
jego żonę, z którymi spędziliśmy kilka wieczorów. Mieli oni też córkę
Kamilę, która mając 6 lat tańczyła już świetnie salsę i bachiatę.
Ernesto z żoną - zobaczcie na tatuaż na jego dłoni - ciekawe po kim ma imie:) |
Co do samých miejsc, które zwiedziliśmy. Nasza trasa to:
Havana – Viniales – Playa Levisa – Maria La Gorda – Cienfuegos – Trinidad –
Havana. Zasadniczo zatem centralna i zachodnia część Kuby. Zostawiliśmy sobie
na następną wyprawę część wschodnią i Santiago de Cuba. Na pewno jak ktoś
z was by się zastanawiał to nie wybierajcie VARADERO. To nie jest Kuba –
to sztuczna enklawa stworzona przez Fidela, jak sami mówili nam kubańczycy. Nie
byliśmy tam, ale z wszystkich źródeł jakich mieliśmy okazję usłyszeć to
każdy odradzał.
Nasz ulubiony Trinidad - za jego klimat,ludzi i salse |
Jeżeli chodzi o nurkowanie to nie udało mi się zrealizować
planu. Z 3 miejscówek nurkowych, które na pewno warto zwiedzić trafiliśmy
do 1, czyli Maria La Gorda (najbardziej na zachód wysunięta zatoka). Niestety
dzień wcześniej strułem się rumem i sam nurek był chyba najmniej przyjemny w
moim życiu. Za to Ewa zaliczyła bardzo udanego. Udało jej się zobaczyć rekina,
tym razem sporego śpiącego nurse sharka. Ja jeszcze próbowałem zanurkować koło
Cienfuegos, natomiast byłem 1 nurkiem tego dnia i ekipa się nie zgodziła, żeby
wziąć mnie samego. Nie udało nam się dotrzeć do Santa Lucia, gdzie można
nurkować z bull sharkami (było za daleko – 2 dni w trasie dodatkowe –
zostawię na następny raz). Nie byliśmy też na Jardines de La Reina. Tam można
jedynie popłynąć łodzią zarezerwowaną na
minimum 1 tydzień czasu, co kosztuje 2000 EUR od osoby co było ponad nasz budżet. To jest jednak ponoć bezwzględnie najlepsze miejsce do nurkowania na
Kubie (też zostanie na nastepny raz).
Zachód słońca w Maria La Gorda |
Cuba Libre na dobre zakończenie dnia z fajnym widoczkiem |
Oprócz rewelacyjnego Trynidadu z niesamowitą atmosferą
bezwglednie warto na Kubie wybrać się do regionu Pinar del Rio. Tam naszą bazą
wypadową była mała rolnicza miejscowość Viniles. Słynie ona z najlepszych
zbiorów tytoniu. Dlatego też najlepsze kubańskie cygara pochodzą właśnie
z tamtąd. Kto ma ochotę nas odwiedzić to zapraszamy, zrobiliśmy małe
zapasy u jednego z farmerów:) Po Kubie większość wypadów za miasto można
realizować na koniach, których na wyspie jest bardzo dużo.
Konie to najpopularniejszy środek transportu na Kubie |
Niestety
przez to, że byliśmy z Zuzią, która jest jeszcze za mała to my
przemieszczaliśmy się z przysłowiowego buta. No i przydał się w dłuższych
eskapadach nasz sprawdzony terenowy wózek:) Takich wycieczek z Viniales można
robić bardzo wiele. Tak samo z Trinidadu.
Uprawa tytoniu w Viniales |
Kubański cowboy opowiada nam o sposobie uprawy tytoniu - wszystkie cygara jakie przywieźliśmy mamy od niego |
Lubimy wodospady:) na szczęście można się w nich kąpać:) |
W drodze do wodospadu |
To co zachwyca na Kubie to również piękna architektura
kolonialna. Jeżeli ktoś się nią interesuję lub interesuje renowacją budynków to
będzie to dla niego raj na ziemii. Widać, że w szczególności w Hawanie sporo
się dzieje. Coraz więcej wyremontowanych budynków. Podobno jednak w porównaniu z tym jak Kuba
wyglądała kiedyś to tylko maleńka namiastka. Tak powiedział mi Kubańczyk,
który w młodości wyemigrował do meksyku i teraz po 50 latach wrócił i opowiadał
o zmianach, które zauważył. Tak samo niesamowite są tutejsze samochody.
Z ciekawostek można wybrać szkołę o kierunku „mechanik samochodów
amerykańskich“.
Ktoś zamawiał taxi? |
Fury przy maleconie w Havanie |
Na prowincji bardzo często też można taki środek transportu znaleźć |
Czy to polski maluch…? Nie to Toyota |
Żeby poczuć prawdziwy klimat kubański oprócz rewelacyjnej
muzyki, tańca, cygar, jedzenia, architektury, starych amerykańskich samochodów
warto zasmakować kubańskiego rumu i drinków na jego bazie. Do moich liderów
należą oczywiście cuba libre – rum z miejscową colą (tucola) i limonką oraz canchanchara (najlepiej smakuje w Trinidadzie w barze canchanchara) – jej głównym składnikiem obok rumu jest miód i limonka.
Canchanchara |
Oj nie łatwo było wracać do Polski. Przez to, że nie było na
Kubie dostępu do internetu i nie korzystaliśmy z telefonu to bardzo mocno
się oderwaliśmy od bieżącej rzeczywistości. Uwielbiam w podróżowaniu oprócz
łapania całkowicie innej perspektywy, poznawania nowych ludzi również spokój i
dystans do naszego szybkiego europejskiego życia. Można żyć inaczej, można być
szczęśliwym i jest to dużo prostsze niż nam się to wydaje. Co do samej Kuby?
Była na tyle fajna, że myślę, że na nią wrócimy:) Kolejny wpis napisze Ewa i
opisze swoje subiektywne spojrzenie na ten kraj i naszą podróż. Na pewno bardzo ciekawym tematem i obszernym jest samo podejście kubańczyków do rewolucji oraz kult bohatera Che Guevary - ale o tym już zapraszam do nas na szklaneczkę rumu i dymek cygara z Viniales:)
Można też podróżować na barana:) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz