Mamy trochę zaległości, bo standardowo dużo się u nas dzieje
każdego dnia, a wieczorem sił brakuje na pisanie i wybieranie zdjęć.
Ostatni większy wpis dotyczył Georgetown, później byliśmy na
wspomnianej tylko wyspie Pangkor, która miała być rajem, a okazała się tłoczna,
a woda w morzu była brudna. Była za to małpki, tukany i piękna dżungla.
Wyjechaliśmy z Pangor szybko, bo po jednym pełnym dniu
i nie wiedzieliśmy dokąd zajedziemy, postanowiliśmy wybrać się na dworzec i tam
zdecydować. Wybraliśmy Melakę oddaloną o 7 h autobusem, podróż minęła znośnie i
udało nam się dostać tam przed zmrokiem. Zamieszkaliśmy w Chinatown w bardzo
klimatycznym chińskim guesthousie, mieliśmy duży pokój z drewnianą podłogą
i starymi meblami. Był to nasz do tej pory ulubiony i zarazem najtańszy pokój –
jedyne 50 zł/ pok. Mieszkaliśmy w samym sercu Melaki, tuż obok zabytkowego meczetu,
rano budziła nas modlitwa.
W Melace zostaliśmy na 1 dzień, bo spieszyliśmy sie do
Singapuru. Miasto bardzo fajne, dużo
fajnych sklepików, w których można znaleźć prawdziwe perełki. Nie mogłam
oderwać oczu od prześlicznych ręcznie malowanych imbryczków i filiżanek do
herbaty, które sprzedawano w chińskich sklepikach. Niestety te cudeńka
kosztowały sporo bo za 6 osobowy secik 600 zł!! W Melace naszą sympatię zdobyły odpicowane na maksa
riksze. Niemal wszystkie miały liczne kwiatowo-misiowe ozdoby, z daszkami
w kształcie skrzedeł, do tego zamontowane z tyłu głośniki, z których
oczywiście leciały przeboje, wieczorem
riksze mmieniły się światełkami. Wśród riksz królowały te przerobione w stylu
hello kitty, one miały największe powodzenie.
Podróż do Singapuru miała potrwać 4 godziny, niestety trwała
prawie 6 i dłużyła się jakoś strasznie. Chyba już dość mieliśmy podróżowania
autobusami po prostu. Chociaż na ten nie mogliśmy narzekać – był luksusowy –
tylko 3 fotele w rzędzie, szerokie,z podnóżkami i uwaga z masażem pleców!!
W Singapurze byliśmy późnym wieczorem, wszyscy padaliśmy, na
szczęście mieliśmy rezerwację pokoju. Zdecydowaliśmy się zamieszkać w dobrej
lokalizacji blisko metra, niestety kosztem piękna pokoju, ale idzie przywyknąć
do mieszkania bez okien, zwłaszcza jak się spędza w pkoju tylko noce.
Pierwszy dzień w Singapurze przeznaczylismy na zwiedzenie
Universal Studios – atrakcji, która miała zachwycić Zuzię, szczególnie ze
względu na mieszkającego tam idola Zuzki – Elmo. Niestety Zuzia jak tylko
widziała jakiegoś stworka darła się w niebogłosy, ale za to sklep
z pluszakami z ulicy sezamkowej strasznie polubiła i tam znalazła
swojego Elma, którego nie opuszcza na krok.
Byliśmy na paru ekstremlanych przejażdzkach, Zuzia na mniej
ekstremalnych karuzelach, odwiedziliśmy też zamek Shreka i ekipę
z Madagaskaru, no i oczywiście ulicę sazamkową a tam Wielkiego Ptaka i
ekipę. Nogi nam po całym dniu odpadały.
Dziś ruszyliśmy zwiedzić miasto.
Poruszamy się głównie metrem, którym można tu dojechać niemal wszędzie. Byliśmy
zobaczyć drapacze chmur w centrum biznesowym, odwiedziliśmy njasłynniejszy tu
hotel i galerię handlową pod nim. Póżniej pojechaliśmy na słynną Orchard Road,
gdzie można dostać oczopląsu od sklepów. Generalnie Singapur to jedna wielka
galeria handlowa, są tuchyba wszystkie możliwe sklepy najsłynniejszych
projektantów w wersji XXL, np. chanel 2 piętra, Gucci, Prada to samo. W jednym
ze sklepów jubilerskich widzieliśmy na wystawie brylant wart ok. 1,6 mln
złotych!! Jest tu gdzie wydawać pieniążkiJ
Dziś spędziliśmy więc nieoczekiwanie dużo czasu w galerii, bo nie da się
nigdzie przejść nie przechodząc przez galerię no i w windzie – bo
z wózkiem trzeba jeździć windą, a zorientowanie się co jest na jakim
poziomie zajmuje mniej więcej 3-4 przejażdżki. Popołudnie spędziliśmy bardzo
miło w olbrzymim i egzotycznym ogrodzie botanicznym. Przyjechaliśmy tu głównie
ze zwglęgu na największą na świecie kolekcję orchidei, która stanowi częśc
ogrodu, było warto, bo kwiaty przepiękne. Oprócz roślin mieliśmy też okazję
podziwiać zwierzątka, które żyją sobie w ogrodzie. Trafiliśmy na dwie pokaźnych
rozmiarów jaszczury, które sobie chodzą wolno., niezły widok!Jutro wybieramy się do Zoo, więc pewnie więcej takich okazów zobaczymy. Mamy nadzieję, że nasze nogi zdążą w nocy odpocząćJ
|
Na plaży w Pangkor - ta jest pusta, ale w wodzie pływają glony, które osadzają się na ciele, bleee... |
|
w takim sklepiku w Melace mogłabym kilka godzin siedzieć |
|
Zuzka musiała usiąść w takiej rikszy |
|
Melaka w wersji romantic |
|
ołtarzyk w naszym guesthousie |
|
nasze patio |
|
meczet pod naszym hotelem |
|
znów moje ulubione okiennice i drzwi - za to kocham chinatown |
|
Chińskie śniadanko |
|
Hello Kitty tutaj to persona |
|
To fotele masujące w autokarze do Singapuru |
|
Welcome to Universal Studios |
|
Grunt to się "zelmować" |
|
Zuzia się przestraszyła wielkiego niebieskiego stwora... |
|
A mama się nie bała i ma fotkę:) |
Więcej fotek z Singapuru wkrótce:)
Suuuuper te riksze i Zuzka z Elmo, ale moglibyście już wrócić! Buziaki i odezwijcie się!
OdpowiedzUsuń